
No więc. Byłam tydzień temu u pani psycholog, profesorki UJ itp itd. Ale oczywiście nie mogłam powiedzieć nic szczególnego, gdyż obok siedziała moja matka. Ponarzekałam więc trochę na świat i na ludzi, jednak nie dałam upustu swoim negatywnym emocjom (to i tak nie byłoby możliwe w ciągu godziny). Kobieta stwierdziła, że moja matka ma problem (wreszcie, ktoś się zorientował -.-), a ja mam początki głębokiej depresji i dobrze, że w porę zareagowałam, bo byłoby mi ciężko z tego wyjść. Proszę. Z tego nie wyjdzie. To wszystko przez otoczenie. My ludzie nigdy nie będziemy ani wolni, ani równi, ani nawet żadni, o ile można tak powiedzieć. Postępujemy według określonych zasad, bo "tak trzeba, tak wszyscy robią". A mi się to wcale nie podoba i chciałabym to zmienić, ale co może uczynić jedna marna istota. I nie zgadzam się z tą kobietą, że wszyscy są kolorowi, wystarczy poobserwować ludzi na ulicy. A jak człowiek tylko ubierze się inaczej, to patrzą na niego jak na dziwoloąga Nie potrafię żyć w tym chorym społeczeństwie. Ani ja, ani Mężu, ani Katherine, ani nawet Marian.
Aczkolwiek wróciłam do domu i zaczęłam się zastanawiać nad tym co mi powiedziała. To racja, że wygląd zewnętrzny nie jest najważniejszy. I prawie udało mi się to zaakceptować. Aż do dnia następnego.
Tak mi coś strzeliło w boku, że myślałam, że kręgosłup. To easy, przejdzie, zawsze przechodzi. Ale nie tym razem. W piątek dostałam 40 stopni gorączki i po zjeżdżeniu wszystkich czynnych przychodni trafiłam na oddział ratunkowy do szpitala pod kroplówkę. Diagnoza: ostre zapalenie nerek. Ból naprawdę nie do opisania, myślałam już, że się przekręcę. Nic prawie nie jadłam i chciało mi się wymiotować. Jeszcze mnie nastraszyli, że mi w przyszłości grozi kamienica nerkowa (?) czy coś.
Nie otworzyłam książki, a akurat dziś jest sprawdzian z historii
A W. powiedział, że mam pizdę z matmy. I po chuj te korki.
I będą Ci wmawiać, że życie jest piękne.
Dopóki masz zdrowie i pieniądze - to masz cały świat u stóp.
Aczkolwiek wróciłam do domu i zaczęłam się zastanawiać nad tym co mi powiedziała. To racja, że wygląd zewnętrzny nie jest najważniejszy. I prawie udało mi się to zaakceptować. Aż do dnia następnego.
Tak mi coś strzeliło w boku, że myślałam, że kręgosłup. To easy, przejdzie, zawsze przechodzi. Ale nie tym razem. W piątek dostałam 40 stopni gorączki i po zjeżdżeniu wszystkich czynnych przychodni trafiłam na oddział ratunkowy do szpitala pod kroplówkę. Diagnoza: ostre zapalenie nerek. Ból naprawdę nie do opisania, myślałam już, że się przekręcę. Nic prawie nie jadłam i chciało mi się wymiotować. Jeszcze mnie nastraszyli, że mi w przyszłości grozi kamienica nerkowa (?) czy coś.
Nie otworzyłam książki, a akurat dziś jest sprawdzian z historii
A W. powiedział, że mam pizdę z matmy. I po chuj te korki.
I będą Ci wmawiać, że życie jest piękne.
Dopóki masz zdrowie i pieniądze - to masz cały świat u stóp.
Matko bosko kochano!
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że jest aż tak źle :C
To wszystko przez tą całą atmosferę. Ciągły stres przynosi tylko choroby. Sama się o tym przekonałam.
Co do ludzi. To tylko w takich pseudo podhalańskich zadupiach tak jest. Przekonałam się, że z całego serca nienawidzę tego miasta i nie chce mi się nawet wyjść do sklepu, bo mam schizy, że ktoś znajomy(wiesz kto ;p) trafi na mnie i znów będzie się na mnie patrzył jak na kobietę z przyrodzeniem na czole. Choćby taki Kraków jest większy, ale naprawdę można tam poczuć się wolnym z nowymi skrzydłami. Wszędzie lepiej, niż tutaj, naprawdę.
Trzymaj się tam, a ja przyjdę w następną sobotę *tuli*
Przyjdę to mi wszystko opowiesz :*
OdpowiedzUsuńWybacz, że wcześniej nie miałam czasu, żeby pogadać czy coś. Nie sądziłam, że sprawy mogą przynieść taki obrót :C
Przenosisz się, czy coś? :O